21.02.2013

witaj w klubie!

Post przygotowany prawie dwa tygodnie temu... ale nadrabiam zaległości i voilà!

Oto jestem w Klubie Polek na Obczyźnie. Poroznosiło nas po świecie, z najróżniejszych powodów. Przyłączyłam się do klubu, bo fajnie jest się dzielić doświadczeniem, przygodami, napisać o tym co wkurza a co cieszy. Jeszcze fajniej jest dzielić się tym wszystkich z kobietami, które są w podobnej sytuacji. Razem jest raźniej!
Na początek, kilka zdań, wywołanych słowami-kluczami.


1. imię/kraj/miasto 
Anna ze Szwajcarii, Vevey/La Tour-de-Peilz (nad jeziorem genewskim, dla mieszkańców spoza kantonu Genewa, jezioro zwane jest Lac Léman – jeziorem lemańskim. Nikt poza Genewą nie nazywa go genewskim… więc jeśli chcesz podbić serce mieszkańca kantonu Vaud – powiedz Lac Léman!) 
Lac Leman. W tle Les Dents du Midi
2. Najfajniejsze
Zróżnicowanie kulturowe i językowe. Uwielbiam też to, że nie trzeba daleko jechać, żeby się zrelaksować i odpocząć od zgiełku miasta. I oczywiście moja kocia przybłęda, która niezmiennie od roku umila mi dni. 
Ananas


3. Najpiękniejsze

Natura i widoki.

Lato
Wiosna
Jesień

Zima

4. Ciekawe
Demokracja bezpośrednia, średnio jedno referendum na kwartał. Referenda odbywają się na trzech poziomach: gminy, kantonu i kraju. Dokumenty do głosowania przychodzą do domu, można wszystkie materiały spokojnie przeczytać w domu, zaznaczyć swój głos i wrzucić głos do specjalnej skrzynki w urzędzie. Nikt nikogo nie pilnuje, nic nie trzeba podpisywać. Państwo obywatelskie jak się patrzy. 
Plakat zachęcający do głosowania na TAK w referendum marcowym (dotyczącym spornego obszaru w Vevey, na razie jest tam plac zabaw i ogród dla mieszkańców, ma być restauracja i prawdopodobnie nowe mieszkania, bo inwestor zmienił plany)

Plakat zachęcający do głosowania na NIE w referendum marcowym


5. Coś pysznego
Ser - najlepiej Gruyère.
Czekolada - najlepiej prosto od chocolatier (czekoladnika?). To właśnie w Vevey wynaleziono czekoladę mleczną! 
Wino - najlepsze jakie można sobie wyobrazić... szwajcarskie!
Reklama jednej z restauracji serwujących głównie ser

Degustacja wina w czasie dnia otwartych winnic
Właśnie w tym domu po raz pierwszy stworzono czekoladę mleczną

6. Uwielbiam
Panów w garniturach jadących do pracy na hulajnogach. 
Pikniki nad jeziorem. 
Od wiosny do późnej jesieni prawie co weekend coś się dzieje - koncerty, dzień sąsiada, regaty, pokazy folklorystyczne, degustacja wina, festiwal artystów ulicznych, festiwal sztuk wizualnych, rajdy samochodowe. 
Panowie grają na rogach alpejskich

Duża Heidi strofuje Małą Heidi w czasie pokazów folklorystycznych

Festiwal artystów ulicznych

7. Nie cierpię
Cen i biurokracji

8. Do pozazdroszczenia

Pociągi jeżdżące wg. rozkładu. 
9. Dziwaczne
Prawie żaden z naszych sąsiadów nie jest Szwajcarem – mamy wokół siebie Amerykanów, Kanadyjczyków, Francuzów, Hiszpanów, Brytyjczyków…. Tylko mój M. jest ‘lokalny’.

10. Brakuje mi tutaj
Nie będę oryginalna jeśli napiszę, że rodziny i przyjaciół. Ale też: kaszy gryczanej, maślanki. Polskiej gościnności. 



7.02.2013

aaaa...!! Pączka chcę!

Pączki... towar luksusowy, niedostępny w tej części Europy. Można kupić pączkowe buły, które nawet koło pączków nigdy nie leżały.
Och... dużo bym dała za pączka z różą z ulicy Chmielnej w Warszawie. Albo za pączka zrobionego przez Tatę. Muszę przestawić myślenie z torów pączkowych na myślenie po francusku. Ciężko będzie w Tłusty Czwartek...
Dawno temu w Polsce... świętowanie w pracy

1.02.2013

czym pachnie Szwajcaria?

Wczoraj wieczorem wracając z kursu francuskiego zastanawiałam się jakimi zapachami mogę scharakteryzować Szwajcarię. Jedno z pierwszych skojarzeń to... proszek do prania. Dziwne, ale albo ludzie  dodają tak dużo proszku do pralki, albo te proszki pachną tak intensywnie. Ludzie nie pachną pefumami, pachną proszkiem do prania, świeżością. To miłe. Sprawdziłam swoje wyprane ubrania, nie pachną aż tak intensywnie. Może za mało proszku dodaję? A może to wynik suszenia ich tej przeokropnej suszarni. Drugim zapachem szwajcarskim jest jezioro. Czasem, przy wietrze od jeziora pachnie mułem, wodorostami i rybami, ale nie jest to nieprzyjemny zapach. Jeśli zamknie się oczy, wsłucha się w fale, to trochę wakacyjnie się robi. Pomimo tego, że wiatr najczęściej jest zimny i przejmujący. Następnym zapachem jest zapach marihuany, w niektórych kantonach jest legalna, u nas nie jest, ale to nie przeszkadza ludziom rozsiadać się na brzegu jeziora i palić jointy. W lecie jest to zapach dominujący w miejscach piknikowych, pomieszany z zapachem podpałki do grilla i żarzącego się węgla.
Inne, trochę mniej intensywne zapachy to z pewnością ser - taki roztopiony, czy to w daniu raclette czy fondue. Zapach białego wina, najczęściej pachnącego owocami - brzoskwiniami, cytrusami, czasem gruszkami.
I mój ostatni zapach, taki domowy, to pieczony chleb. Jak piekę chleb w maszynie i zapach roznosi się po domu, to (nie wiem czemu) czuję się bezpiecznie i błogo. Jak mała dziewczynka, niecierpliwie czekająca na pajdę ciepłego jeszcze chleba z masłem i solą. Mmmmm...