Niedługo miną już dwa miesiące od przeprowadzki. Powoli staram się organizować swoje życie tutaj, co nie idzie mi tak łatwo. Niestety. Pierwszy powód to taki, że nie mam prawa jazdy i jestem uziemiona w swojej okolicy, na szczęście jest to prawie centrum Miami, więc do sklepu spożywczego mam jakiś kilometr. Rozrywki dostępne na "wyciągnięcie nóg" to park oraz muzeum sztuki nowoczesnej (w miniony weekend wyrobiliśmy sobie karty członkowskie i przez rok mamy darmowy wstęp na wszystkie wystawy). Niedaleko jest również centrum handlowe zwane "Bayside", gdzie jest przeokropnie głośno, tłoczno i śmierdzi olejem z restauracji, których jest tam mnóstwo.
W tym tygodniu w Miami rozpoczął się festiwal muzyki elektronicznej "Ultra" i w parku przed tymże centrum handlowym ustawiono wielką scenę (jedną widzieliśmy, ale ogólnie jest ich chyba 3 lub 4). W zeszłym roku w festiwalu uczestniczyło ponad 165 tysięcy osób. Festiwal odbywa się w samym centrum miasta, ulice będą zablokowane i przez całą noc będziemy słyszeć "umcyk, umcyk". Ale niech się młodzież bawi. Byle byśmy mogli wyjechać z garażu w sobotę, bo oto w Miami odbywa się Miami Open (dla niewtajemniczonych: turniej tenisa) i udało nam się kupić bilety na mecz Novaka Djokovica (aktualnie najlepszego tenisisty świata). Oczywiście mój mąż chciał koniecznie zobaczyć Rogera Federera, ale ten zdecydował, że w tym turnieju nie weźmie udziału. Ja chciałam zobaczyć jakiś polskich przedstawicieli, ale wracamy tutaj do początku tego wpisu, czyli braku prawa jazdy...
Kilka fotograficznych migawek z ostatnich dwóch miesięcy
|
Widok na South Beach i port Miami |
|
Znowu South Beach, tym razem bez słonecznych akcentów |
|
Latarnia morska w parku stanowym Bill Baggs Cape Florida |
|
Wschód słońca |
|
Wyścigi Formuły-e tuż pod naszymi oknami |
nie wiem jak to sie stalo, ale moj komentarz zniknal z pola widzenia...
OdpowiedzUsuńwow, jakie zmiany! Nic sie nie chwalilas :) Mam nadzieje, ze szybko sie zaaklimatyzujesz w nowym miejscu. Zazdroszcze Ci tego slonca i plazy. A co do prawka, warto zrobic, zawsze sie przyda :) Poczulam to przeprowadzajac sie na wies...
OdpowiedzUsuńNa kilka miesięcy zaniedbałam bloga, dlatego nawet wzmianki o przeprowadzce nie było. Praca, praca, praca. Teraz mam więcej czasu, więc odkurzam bloga.
UsuńPrawo jazdy pewnie kiedyś zrobię, ale psychicznie nie jestem w ogóle na to gotowa...
Pozdrawiam :)
Kochana, ja przez pierwsze dwa lata (długa historia) mieszkałam w Stanach bez samochodu i bez prawa jazdy, na dodatek nie w centrum miasta, tylko na suburbiach... Myślałam, że umrę :( Naprawdę myślałam, że to koniec. Ale damy radę :) Teraz już rozbijam się po wertepach pickupem wielkim jak smok :) Uszy do góry! Pozdrawiam bardzo ciepło z Teksasu :)
OdpowiedzUsuńHej Aniu! Ja też mieszkam w Miami, może się jakoś "spikniemy"? Pozdrawiam serdecznie, Ania :)
OdpowiedzUsuńAniu, umknął mi Twoj komentarz. Bardzo chętnie się spotkam :)
Usuń