1.05.2015

bezpieczne miejsca

Są takie dni, kiedy wszystko jest źle i na opak. Kiedy najchętniej schowałabym się gdzieś pod stołem i nie kontaktowała się ze światem zewnętrznym.
Wtedy wracam myślami do wspomnień, które dają mi poczucie bezpieczeństwa. Nazywam je bezpiecznymi miejscami. Są tam smaki, zapachy, dźwięki.  

Jedno z najsilniejszych wspomnień to kuchnia moich rodziców, mała (w bloku z wielkiej płyty), szafki obite są boazerią, podścianą stoi drewniany stół, a przy stole cztery krzesła drewiane, dość ciężkie. Jedno było popsute - wypadała jedną noga jak się je podnosiło. Na stole leży cerata, chyba w żółto-białą kratkę. Nad stołem wisi żółta, duża lampa. W tle szumi radio, pewnie Program Pierwszy Polskiego Radia. Ja mam około 12 lat, jest listopad, za oknem jest ciemno, chyba pada deszcz. Mama smaży naleśniki na starej przypalonej patelni (ale podobno najlepszej!). Gdzieś w kącie mruczy czajnik elektryczny. Ja przygotowuję herbatę - taką bardzo gorzką, taką od której buzia się wykrzywia, bo jest taka cierpka. Ale naleśniki będą słodkie, nawet bardzo. Herbata będzie w wielkich kubkach, białych w czerwone kropki. Czekamy z bratem na naleśniki, przed nami brązowe talerze i cukier w niebieskiej, lekko obtłuczonej cukiernicy. Pierwszy naleśnik! Sypię dużo cukru i zwijam naleśnik w rulon. Jem i popijam gorącą, gorzką herbatą. Do tej pory pamiętam ten smak... 

Może to nie jest jedno wspomnienie, może to kilka wieczorów nałożonych na siebie...? Ale to moment bezpieczeństwa. Kiedy nie czuję się pewnie 'idę' do tej kuchni, gdzie mama stoi przy piecu, a ja siedzę jak na szpilkach w oczekiwaniu na ciepły naleśnik na moim talerzu.

Kolekcjonuj wspomnienia, a nie rzeczy - tego wciąż bym chciała się nauczyć.