25.03.2013

wyszłam za mąż... zaraz wracam

Zmęczona jak diabli jestem, ostatni tydzień był intensywny. Przygotowania do ślubu, goście z Polski i nie tylko. Było cu-dow-nie! Nic bym nie zmieniła! Pogoda jak marzenie, słońce i 17 st! Wspaniała lokalizacja, rodzina i przyjaciele obok. I Mój Mąż. Na razie dużych zmian nie widzę, bo nawet nie mam obrączki tylko mój pierścionek zaręczynowy ma podwójne zaczenie.
Było pięknie i nie miałabym nic przeciwko, gdyby czas się cofnął i mogłabym przeżyć każdą chwilę jeszcze raz. I nie zmieniłabym nic.

14.03.2013

dwa dni i już!

Dwa okropne dni przede mną. A potem weekendowy relaks w jurtach na Rochers-de-Naye, mam nadzieję że nie będzie za zimno i że pogoda dopisze.
Przygotowania i stres mnie zjedzą... jeszcze tydzień! I będę panią T.


4.03.2013

aaa... psik!

Dorobiłam się kataru. Boli mnie głowa i gardło. Taki rozlazły dzień dzisiaj, i chociaż za oknem piękne słońce i wiosenne podmuchy wiatru, leżę pod kocem i wypijam piątą herbatę. Wczoraj byłam "nie do życia", dzisiaj już jest lepiej. Mam przy boku prywatnego lekarza w postaci Ananasa, która rano przyszła "w gości" i wcale nie ma zamiaru się wynieść na dwór. Spała już na wszystkich możliwych krzesłach i sofach.
A katar przywieziony z Berna albo z Lozanny ;) W piątek spędziłam cały dzień w Bernie, zwiedzając stare miasto. Było wiosennie, ale wiatr był zimowy. Natomiast w Lozannie w sobotę oglądaliśmy Red Bull Crashed Ice, czyli w skrócie ekstremalny zjazd na łyżwach po torze, z jednego najwyższych punktów w Lozannie na plac de la Riponne.

W tym domu mieszkał Albert Einstein

Symbol Berna - jeden z niedźwiedzi na wybiegu

Pozujący kot

Berno z wysokości

Symetria

Fragment toru w Lozannie

Śmiałkowie

Tłumy w Lozannie