26.01.2013

oto sobota!

W piekarniku właśnie pieką się grzanki z kozim serem, tapenada pomidorowa przygotowana, wino w kieliszku czeka. 2 Broke girls się ładuje. Niech żyje samotna sobota!

21.01.2013

bezsenność, noc druga

Druga noc z rzędu a ja nie mogę spać. Pewnie dlatego, że jestem sama w domu, taka à la słomiana wdowa ze mnie.
Poranek spędziłam wisząc na telefonie, próbowałam dodzwonić się do MSZ, bo jak się okazało moje dokumenty do zamążpójścia są niekompletne, więc znów będą musiały przebyć drogę CH-PL i PL-CH, bo muszą być przez MSZ potwierdzone, że są jak najbardziej legalne.
Popołudniu przyszła R. z synkiem, na lancz. Rozśmieszyło mnie zachowanie Ananasa, jak zobaczyła dziecko to się wycofała i tak długo jak R. z G. byli u mnie nie miała zamiaru wejść do mieszkania.
Popołudniu zaczęłam się obijać, dokończyłam oglądanie Cafe pod minogą, troszkę mi się przysnęło, ale na jakieś 10 minut max. No i teraz mam, nie chce mi się spać.
W ramach wykorzystywania bezsenności obejrzałam Dziewczyny do wzięcia Kondratiuka. Wróciłam do oglądania Enlightened, drugi sezon pojawił się w sieci.
A potem zaczęłam czytać blog, który od dawna chciałam zacząć czytać i leciały mi łzy. I pewnie będę się teraz przewracać z boku na bok do jakieś czwartej.

A w zastępstwie kołysanki Lianne La Havas zaśpiewa o wątpliwościach i błędach






19.01.2013

taaadaaaammm!

Odkrycie ostatnich miesięcy na polu napojów alkoholowych - Crème de cassis. 
W upalne dzień wspaniale jest napić się kieliszek kiru, czyli mieszanki likieru z czarnych porzeczek i białego, dobrze schłodzonego białego wina. 
Nazwa kir pochodzi od nazwiska Felixa Kira, który był merem Dijon (gdzie produkuje się Crème de cassis) w latach powojennych. Wiadomo, Francja kraj winem płynący, kto by tam likiery pił! Otóż pan Felix Kir chciał pomóc producentom likierów i każdego swego gościa częstował mieszanką likieru z czarnych porzeczek i białego wina, i w ten sposób umożliwił producentom przetrwanie. 
I chwała mu za to! Zdrowie pana Felixa, kirem oczywiście! 


3.01.2013

święta, święta i w CH znów...

Powróciliśmy ze świąteczno-noworocznej eskapady do Polski. Było wspaniale, rodzinnie, z przyjaciółmi, z dużą ilością uśmiechów. Rozmawialiśmy z M. o tym, że może kiedyś będziemy tu mieszkać. Chcę go przyzwyczajać do myśli, że Polska to fajne i ciekawe miejsce z możliwościami. Nie wiem jak bardzo przekonywanie mi wychodzi, ale nadzieja jest :)
Niestety wróciłam z katarem, a latanie samolotem z tą przypadłością nie należy do przyjemności.

Postanowień noworocznych brak, może tylko że się nauczę humus robić, i że więcej będę gotować a mniej jeść przetworzonego jedzenia ze sklepu.

Wracam do czytania magazynów, których niezliczone ilości przywiozłam ze sobą.
Trochę Łodzi: