23.09.2015

Chicago, Chicago

Myślałam, że kiedy będziemy w Stanach pierwsza trójka do zwiedzenia to będzie Nowy Jork, San Francisco, Las Vegas. Nowy Jork się zgadza, ale na kolejną dłuższą wycieczkę wybraliśmy Chicago. Muszę przyznać, że to miasto totalnie skradło moje serce, i chyba jeśli mam wybierać Nowy Jork czy Chicago, to wybiorę to drugie.

Mieliśmy trzy dni aby nacieszyć się tym miejscem. Początek naszej wycieczki nie był najszczęśliwszy - kiedy samolot ruszył z miejsca parkingowego na lotnisku w Miami, pilot ogłosił, że nie możemy wystartować, ponieważ grupa techniczna znalazła jakąś obluzowaną uszczelkę w skrzydle i muszą ją sprawdzić i wymienić, a wymiana może potrwać więcej niż godzinę. Trochę byliśmy zniecierpliwieni, bo mieliśmy rezerwację w restauracji, a że wszystko było dokładnie zaplanowane, nie dalibyśmy rady tam wrócić innego dnia. A jako że jesteśmy smakoszami byłoby nam strasznie źle ominąć restaurację poleconą przez naszego sąsiada, prawdziewgo Chigowianina ;) 
Po mniej więcej półtorej godzinie czekania wystartowaliśmy! Niestety po wylądowaniu w Chicago okazało się, że nasze miejsce parkingowe nie jest gotowe... I pilot musiał krążyć kolejne 20 minut po płycie lotniska. Kiedy już wszyscy wypakowali się z samolotu pobiegliśmy na postój taksówek, ponieważ nie dalibyśmy rady dojechać pociągiem do centrum miasta, ale zdecydowanie polecam ten środek transportu, żeby nie utknąć w korku, no i jest o wiele tańszy...
Na szczęście mieliśmy hotel w centrum, bardzo blisko parku Millenium, restauracja też była w pobliżu. I całe szczęście, że nam się udało tam dotrzeć, bo restauracja Bavette's serwuje przepyszne steki. 

Piątek był dniem najaktywniejszym - zwiedzenie Art Institute Chicago (polecam kupić bilety wcześniej przez internet, za nasze zapłaciliśmy 41$/os). Rano szybkim krokiem przeszliśmy przez park Millenium, obowiązkowe selfie pod cloud gate, rzeźba zwaną także giant bean lub Chicago bean. 
Art Institute Chicago ma w swoich zbiorach niezwykłą kolekcję dzieł francuskich impresjonistów (Monet, Manet, Degas, Renoir), a także Salvadora Dali, Picasso, Van Gogha. Polecam wspaniałą wystawę dotyczącą Indian, szczególnie że nie jest to coś co często można oglądać. W muzeum spędziliśmy koło 4 godziny, ale to dlatego, że koncówkę muzeum obejrzeliśmy "biegiem", mój mąż nie jest wielkim fanem malarstwa renesansowego i barokowego, więc widząc jego zmarnowaną minę, przeszliśmy szybciej niektóre sale. 

Bilety do Art Institute Chicago kupiliśmy razem ze wstępem do Willis Tower na Skydeck Chicago, gdzie stojąc na szklanym tarasie można spojrzeć co znajduje się 103 piętra w dół. Dla osób z lękiem wysokości to nie lada wyzwanie. Wrażenia gwarantowane. Po wizycie w Willis Tower spontanicznie udaliśmy się na drugą stronę centrum do Hancock Tower, gdzie mogliśmy podziwiać brzeg jeziora Michigan oraz zachód słońca - są dwa sposoby wejścia do Hancock Tower, albo kupując bilet na tzw. 360 Chicago  lub wjechanie do baru The Signature Room na 95 piętrze. W barze można kupić sobie kieliszek wina i podziwiać piękne Chicago. Wybraliśmy tą drugą opcję. My "stety/niestety" zostaliśmy posadzeni w barze z widokiem na jezioro oraz północną część miasta. Drugi bar ma widok na bardziej spektakularne centrum Chicago, ale ze względu na ilość osób przychodzących do baru niektóre grupy kierowane są na stronę północną. Jeśli jesteś kobietą jest wyjście - idź do toalety, której rozciąga się piękny widok na Chicago. Mężczyźni nie mają widoków w swojej niestety. Piątek postanowiliśmy zakończyć tradycyjną pizzą z Chicago tzw. deep dish pizza. I być może trafiliśmy w złe miejsce, a może deep dish pizza nie jest czymś wyjątkowym, bo wcale nam nie smakowała. Jest to po prostu pizza z wyższymi brzegami, trochę jak tarta i na nieco grubszym cieście. Pizzę próbowaliśmy w Pizzano's

Sobota przywitała nas ulewą, byliśmy rano uziemieni w pokoju niestety. Koło południa chmury się rozwiały i tym razem poszliśmy na spacer tzw. Magnificent Mile, czyli North Michigan Avenue, czyli aleją zakupów. Przy ulicy tej znajduje się mnóstwo markowych butików, ale też całkiem przyjemne i dostępne sklepy. Czasem warto tutaj podnieść głowę do góry i popatrzeć na fasady budynków, bo niektóre z nich są wspaniałe. Na budynku Tribune Tower zostały wmurowane fragmenty innych charakterystycznych budynków z całego świata. 

W niedzielę zaplanowaliśmy spacer do Navy Pier - kolejnego z zabytków Chicago. Stamtąd roztacza się piękny widok na centrum Chicago, jest też pełno restauracji i barów. W związku z tym, że niedzielna pogoda była przepiękna, ludzi było mnóstwo. Z Navy Pier wróciliśmy wzdłuż rzeki do hotelu, aby się odświeżyć przed czekającą na nas koleją atrakcją - rejsem rzeką Chicago. To też warto wykupić wcześniej, my płynęliśmy z firmą Wendella , ale jest ich mnóstwo. Nam zależało na rejsie o zachodzie słońca, większość miejsc na te rejsy była już wykupiona (rezerwowałam dwa tygodnie przed naszą wycieczką, ale być może te rejsy były tak oblegane, bo był to akurat długi weekend?). Płynęliśmy z przewodnikiem, który opisywał mijane budynki (historia, architektura etc). Z pewnością ciekawe doświadczenie. Warto przyjść na przystań wcześniej, aby być pewnym, że uda się usiąć w dobrym miejscu. Nasze było dobre do robienia zdjęć, niestety ze względu na hałas z ulicy nie słyszeliśmy wszystkich informacji przekazywanych przez przewodnika. 
Po rejsie szukaliśmy jakiejś miłej knajpki, aby zjeść kolację i trafiliśmy do restauracji serwującej głównie czeskie dania, ale były też pierogi! 

Czego nie zobaczyliśmy w Chicago? Nie przeszliśmy całego "River walk", miejsca spacerowego wzdłuż rzeki Chicago, nie przejechaliśmy się chicagowskim metrem, nie poszliśmy do polskiej restauracji. I zdecydowanie za mało czasu spędziliśmy w parku Millenium. Mam nadzieję, że zanim opuścimy Stany uda nam się jeszcze tam wrócić. 

Jeszcze jedna kwestia o której nie wspomniałam - gdzie zjeść śniadanie, gdy się go nie ma w hotelu? My wyróbowaliśmy trzy miejsca: 
Wildberry Pancakes and Cafe - pyszne jedzenie, ale oczekiwanie na stolik to jakieś 45 min! 
Le pain quotidien - tylko 10 minut czekania! i widok na cloud gate
Dollop - bez czekania na stolik, ale to dla tych którzy lubią pić kawę z papierowych kubków. Kawa dobra, ale wolę porcelitowe kubki... 


Millenium Park, Cloud Gate

Millenium Park
Art Institute of Chicago
Picasso, Art Institute of Chicago
Dali, Art Institute of Chicago
Giacometti, Art Institute of Chicago
Renoir, Art Institute of Chicago
W drodze do Skydeck Chicago
Centrum Chicago widziane ze Skydeck (wieża po lewej to Trump Tower znajdująca się nad rzeką, czarna wieża w środku to Hancock Tower)
Centrum Chicago widziane z Hancock Tower, a dokładniej z damskiej toalety w tym budynku ;)
Millenium Park po zmroku (park jest otwarty do 23, po tej godzinie ochroniarze donośnym głosem proszą o opuszczenie terenu parku)
Fragment Navy Pier
Chicago widziane z rzeki
Chicago widziane z rzeki
River walk
Navy Pier po zmroku
Centrum Chicago



2 komentarze:

  1. cudne zdjęcia, wspaniały opis, chętnie odwiedzę kiedyś tam Chicago. Cloud Gate jest jedną z moich ulubionych rzeźb (?) miejskich.
    Jedną z innych ulubionych - Kelpies. Ale to jescze Europa. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawiązując do miasta Chicago to polecam ATLAS JAMES - BELLOW: NOBLISTA Z CHICAGO

    OdpowiedzUsuń