24.09.2015

E jak Ebook


Alfabet Emigracji się rozpędza, jesteśmy już na literze E.
Dla przypomnienia, uczestniczę w projekcie, który zainicjowała Dee z bloga Nie zawsze poprawne zapiski Dee.

E jak Ebook

Zawsze dużo czytałam, na początku mojej kariery zawodowej zdarzało się, że część pensji szła na książki. Przekrój książek ogromny, od opowieści dla dzieci Henninga Mankella (np. Pies, który biegł ku gwieździe), poprzez słowniki (szczególnie szwedzkiego, potem hiszpańskiego i francuskiego), kończąc na reportażach wydawnictwa Czarne.
Kiedy wyprowadzałam się do Szwajcarii mogłam zabrać ze sobą dwie walizki do 40 kg każda (jechałam autobusem), więc było pewne, że nie uda mi się spakować mojej biblioteczki. Wybrałam te kilka książek, które miały dla mnie największe znaczenie (jedną z nich był dwutomowy słownik języka szwedzkiego). Szybko te książki przeczytałam i zaczęłam bazować na tym, co było dostępne online za darmo np. z Open Culture, czasem Publio udostępniało darmowe ebooki, czy ebooks43. Różne różności można tam było znaleźć.
W kwietniu 2014 roku pojechaliśmy pierwszy raz do Polski samochodem - to był dla mnie raj. Samochód po brzegi był wyładowany moimi szpargałami, które w końcu mogłam zabrać z domu rodziców. Oczywiście połowa to były książki, plus jeszcze książki które zdążyłam kupić w czasie naszego pobytu.
Po tym jak dostałam pracę dwa lub trzy razy zamówiłam książki z dostawą do Szwajcarii, niestety raz zostało mi naliczone cło (zupełnie niesprawiedliwie), i musiałam walczyć z pocztą szwajcarską na zwrot moich 60 franków (wartość książek nie przekroczyła nawet tej wartości). Długa to była walka i udało się odzyskać część tej kwoty tylko, ponieważ potrącono sobie "koszt administracyjne". Poddałam się wtedy.
Wracając do tematu książek, kiedy byłam w Polsce w styczniu, przed przeprowadzką do Stanów, też nakupiłam książek (o ile się nie mylę jakieś 15). Część przesłałam sobie pocztą, część poszła do bagażu. Do Stanów i tak płynął kontener z naszymi rzeczami, więc 10 książek więcej nie robiło różnicy.
Kiedy w czerwcu byłam w Polsce, też nakupiłam książek, kilka także dostałam. Skończyło się to nadbagażem - 3 kilo. Dziękuję bardzo przemiłej pani z LOTu na lotnisku, że przyknęła na to oko, kiedy powiedziałam jej, że mieszkam w Stanach i wiozę książki...
Teraz będąc w Stanach pozostają mi ebooki. być może jestem starmodna, może sentymentalna, ale dla mnie czytanie na tablecie nie jest przyjemne. Gdzie zapach farby drukarskiej? Gdzie szelest kartek? Muszę o tym zapomnieć narazie, przynajmniej przy czytaniu po polsku, bo przesyłka jednej (!) książki o wartości 50 zł kosztuje około 130 zł. Dziękuję, kupię jako ebook...
Zbyt często zaglądam na Publio i mój tablet ma coraz mniej wolnej pamięci. Za często Publio ma promocje.
Natomiast za dwa miesiące w Miami będzie miał miejsce Miami Book Fair International, w czasie którego oprócz spotkań z autorami, będzie także targ uliczny. Będzie napływ nowych, szczeleszczących książek.

Bookcrossing w Miami (niestety nie było w środku żadnej książki, ani ja nic nie miałam, żeby zostawić). W sobotę 26 września Bookleggers Miami będzie obchodziło trzecią rocznicę istnienia, zaplanowana jest huczna impreza łącznie z rozdawaniem książek gościom

Mała część mojej biblioteczki

To o mnie, tylko u mnie pamięć w tablecie się kończy....

To też ja :)
Eeeeee jak....:
Direction Sweden! - E jak Egoizm
Włochy by Obserwatore - E jak Etapy Życia na Emigracji
Nie zawsze poprawne zapiski Dee - E jak Elegia (Żałobna)


2 komentarze: