21.09.2015

D jak Dziękuję

Dzisiaj w Alfabecie Emigracji chciałam podziękować, bo na mojej emigracyjnej drodze spotkałam wspaniałych ludzi, części nigdy dobrze nie poznałam, z częścią się przyjaźnię i dzięki nim moje doświadczenie emigracyjne nie byłoby takie samo.

D jak Dziękuję 

Zacznę bardzo przewidywalnie - od moich Rodziców. Wciąż pamiętam moją rozmowę z Mamą, kiedy powiedziałam jej, że wyjeżdżam, bo chcę zobaczyć czy mój związek przetrwa. Czy to co widziałam w jej oczach to był smutek, czy raczej nadzieja, że mi się uda i będę szczęśliwsza kilkaset kilometrów od domu? Nie wiem, ale wiem, że bez wsparcia Rodziców nie dałabym sobie rady, pewnie bardziej psychicznie. Chociaż i materialnie - pamiętam, że przed wyjazdem do Szwajcarii wymieniłam wszystkie moje oszczędności na franki, nie było tego dużo. I te pieniądze rozeszły się w oka mgnieniu... Jak już wcześniej wspominałam, nie byliśmy w najlepszej sytuacji finansowej na początku naszej wspólnej przygody. Kilka razy moja Mama przesyłała mi pieniądze na konto, żebyśmy mieli za co kupić jedzenie. Mama w Polsce wspiera córkę, która sobie ubzdurała, że chce mieszkać w Szwajcarii. Gorzka pigułka do przełknięcia. Myślę, że w ten sposób chciała mi dać choć trochę poczucia, że nie jestem zupełnie zdana na prawie obcego człowieka. Pamiętam codzienne pogaduchy przez telefon z Mamą, moje opowieści jak jest w Szwajcarii, co mnie tam drażni, a co mi się podoba. Teraz też gadamy, ale ze względu na różnicę czasu, niekiedy trudno jest nam się zgrać.

Dalej, ale oczywiście na podium, jest mój Brat i Siostra. Brat ma swoją rodzinę i swoje problemy, ale od czasu do czasu podsyła mi zdjęcia ich trójki (a niedługo czwórki) i jak widzę moją bratanicę, która rośnie jak na drożdżach i jest przeuroczym dzieckiem, zawsze chcę choć na chwilkę skoczyć do Warszawy i ich uściskać. A Siostra, wiadomo, nie ma to jak siostra. Zawsze gotowa mnie wysłuchać, pośmiać się i popłakać, powspominać stare czasy, kiedy jeszcze dzieliłyśmy pokój. Pomimo dużej różnicy wieku między nami, nie mamy problemu, żeby znaleźć wspólny język.

Moi polscy Przyjaciele, na których zawsze mogę liczyć. Z jedną z moich Przyjaciółek regularnie wymieniamy maile, ja niestety często piszę w pesymistycznej nocie, natomiast od niej zawsze dostaję jakąś radę, albo napisze coś takiego, że na moją sytuację/problem patrzę z zupełnie innej perspektywy. Jeśli można sobie wybrać drugą siostrę - to ona nią jest.
Wraz z naszą grupą przyjaciółek założyłyśmy portal dostępny tylko dla nas, gdzie dzielimy się naszymi znaleziskami z internetu, czy czymś co zrobiło na nas wrażenie (muzyka, obraz etc..). To daje mi poczucie, że jesteśmy razem i pomimo że nie jestem obecna ciałem na spotkaniach to duch mój tam zawsze jest.

Chciałabym też powiedzieć Dziękuję moim Przyjaciołom, których poznałam w Szwajcarii, którzy pokazali mi ten kraj, którzy zadbali, abym nie nudziła się w weekendy. Dzięki tym, których tam poznałam pokochałam góry, za którymi teraz tak okropnie tęsknię. Pomimo, że są expatami, a nie każdy chce angażować się za bardzo w czasowe znajomości, my znaleźliśmy grupę Przyjaciół, z którymi nawet atak krów nie był straszny (o tym w dalszej części alfabetu). Emigracja otwiera umysł i duszę, emigracja (jeśli tylko chcesz) daje wspaniałą możliwość poznania ludzi z innych krajów, kręgów kulturowych, to bardzo ubogaca i otwiera oczy.

Wielkie dziękuje należy się też moim rodzinie mojego męża. Przyjęli mnie bardzo ciepło, pomimo pewnej rezerwy na początku, ale teraz wiem, że należę do rodziny. To przez moją drugą teściową (mój teść ożenił się drugi raz po rozwodzie z pierwszą teściową) mówię po francusku. Mój teść jest z pochodzenia walijczykiem, więc językiem angielskim włada biegle, teściowa druga również mówi po angielsku, ale powiedzieli mi że przy mnie zapominają ten język i mam mówić do nich tylko po francusku. Można sobie wyobrazić, że przez pierwsze dwa-trzy spotkania mówiłam tylko oui albo non. A kilka następnych - składanie zdania trwało u mnie 5 min :)

Na końcu, trochę na przekór, dziękuję Mężowi, który nawet nie przeczyta tych słów, bo do tej pory po polsku umie powiedzieć tylko "tak, nie, cześć, dzień dobry, dobranoc". I kilka niecenzuralnych słów, których nie przytoczę. Po pierwsze dlatego, że się zmienił. Podobno mężczyźni się nie zmieniają po ślubie, mój tak. Z różnych względów nie chcę i nie mogę pisać co dokładnie uległo zmianie, ale dziękuję, że choć trochę się udało. Dziękuję mu za to, że jest cierpliwy, bo zdaję sobie sprawę, że nie mam łatwego charakteru.

Wiele "dziękuję" jeszcze bym chciała powiedzieć - naszym wspaniałym sąsiadom, rekruterowi z agencji pracy w Szwajcarii, który uwierzył, że pomimo ponad rocznego bezrobocia, jestem idealnym kandydatem na stanowisko w firmie X, panu listonoszowi, który lubił zagadywać kiedy przynosił paczki i musiałam mówić po francusku, jeszcze innej sąsiadce - niewidomej starszej pani, która też mówiła do mnie tylko po francusku i jeszcze bardziej musiałam się gimnastykować językowo, bo w tym wypadku gestykulacja nie wchodziła w grę.
A tutaj w Ameryce chciałam podziękować panu z firmy Y, który zaprosił mnie na rozmowę kwalifikacyjną, której niestety nie przeszłam, za moją pierwszą rozmowę o pracę w Stanach, pierwsze koty za płoty.


Dziękuję też innym Polkom, które dzielą się swoimi historiami:
Direction Sweden - D jak Decyzje
Nie zawsze poprawne zapiski Dee - D jak David
Włochy by Obserwatore - D czyli Dom we Włoszech
Polsko-francuski punkt widzenia - D jak Dzieci Dwujęzyczne
C'est la vie! - D comme Determination
Justa poza granicami - D jak Dwujęzyczność
Gone to Texas - D for Driving
Anna Maria Gregorowicz - D jak Czuję że Jestem w Domu




2 komentarze:

  1. Wspaniale jest mieć kogoś na kogo możemy liczyć, fajnie się czyta takie posty :)
    ps. mój też się zmienił ;) i to bardzo ..
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że masz grupę przyjaciółek, nawet jesli Wasze spotknania są wirtualne tylko. Życzę powodzenia w USA i nie tylko. :)

    OdpowiedzUsuń